Info
Ten blog rowerowy prowadzi Terl z miasteczka Częstochowa. Mam przejechane 808.70 kilometrów w tym 20.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.22 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2012, Sierpień1 - 0
- 2012, Lipiec1 - 0
- 2012, Czerwiec1 - 0
- 2011, Grudzień1 - 1
- 2011, Październik1 - 0
- 2011, Lipiec7 - 4
- 2010, Październik1 - 1
- 2010, Lipiec2 - 8
- 2010, Czerwiec2 - 3
- 2010, Maj2 - 6
- 2010, Kwiecień6 - 11
- DST 56.27km
- Czas 05:15
- VAVG 10.72km/h
- VMAX 52.40km/h
- Temperatura 21.0°C
- Sprzęt Czarna Strzała
- Aktywność Jazda na rowerze
Środkowa Jura
Sobota, 31 lipca 2010 · dodano: 08.08.2010 | Komentarze 2
Na sobotni wakacyjny weekend, planujemy wyjazd w okolice Zawiercia. Dla Patki będzie to pierwszy wyjazd na Jurę, gdzie zmierzy się z podjazdami i zjazdami. Wyjeżdżamy w sobotę rano w strugach deszczu, który nas kompletnie zlał już pod blokiem a musimy dotrzeć na dworzec PKP na Rakowie. Kiedy pędzimy po chodnikach, ludzie patrzą na nas dziwnie - ale cóż, do pociągu w którym jedzie Jarek zostało kilka minut, więc palimy opony. W pociągu robimy suszarnie, na szczęście jest ciepło.
Wysiadamy przed Zawierciem i ruszamy w trasę. Na początek oczywiście wpadamy do króla Jury czyli na Okiennik Wileki. Prawdopodobnie w XII/XIII w. istniał tu drewniany gród obronny, ale obecnie jest to miejsce, gdzie swoje pasje uwalniają wspinaczkowcy. Spotkaliśmy tam wiele grup, które chodziły po ścianach. Nawet fajne zajęcie. Trochę popatrzyliśmy jak spadają ze ścian i ruszamy w stronę Morska. Teren, to same podjazdy i zjazdy więc Patki trochę zaczyna zbyt często zadawać pytanie czy takie górki też będą dalej :-) Podjazd do Morska jest trudny, nie dość, że teren to kilka ostrych podjazdów. Nasza nizinna przyjaciółka ma wyraźnie dość. W Morsku jest zamek datowany na 1389 r. jednak niewiele o nim wiadomo, pewnie jakiś rycerz-rozbójnik postawił sobie siedzibę i napadał na kupców jak to często bywało.
Z Morska jedziemy w stronę naszych jurajskich warowni, ale po drodze zatrzymujemy się na obiad w Podlesicach, gdzie zjadamy naleśniki z dżemem. Stąd już prost przez Hucisko, Zdów do Bobolic i Mirowa, by zobaczyć odrestaurowany przez Pana Laseckiego zameczek. Ludzi wokół zamku jest bardzo dużo, tereny między zamkami już dzisiaj jest atrakcją choć jest tam tylko ścieżka. Niemniej jest to przykład wielkiego znaczenie turystycznego jaki posiadają obiekty historyczne, wokół których coś się dzieje. Pod zamkiem spotkaliśmy też grupę turystów konnych z pobliskiej zapewne stadniny :-) W Mirowie podobny obrazek, wielu turystów i tylko jeden zamek.
Ruszamy dalej w stronę Żarek-Letnisko by wsiąść w PKP, gdyż Patki jest maksymalnie zmęczona i powtarza na pociąg, na pociąg :-) Jest w tym trochę prawdy bo w lasach mokry ciężki piach a jeździmy po samym terenie. Po drodze wpadamy jeszcze do Sanktuarium Maryjnego w Leśniowie by skosztować wody ze źródełka, po wypiciu której podobno wychodzi się za mąż, więc Patki nabiera cały bidon :-). I teraz już tylko na pociąg.
Zobacz zdjęcia
Komentarze