Info
Ten blog rowerowy prowadzi Terl z miasteczka Częstochowa. Mam przejechane 808.70 kilometrów w tym 20.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.22 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2012, Sierpień1 - 0
- 2012, Lipiec1 - 0
- 2012, Czerwiec1 - 0
- 2011, Grudzień1 - 1
- 2011, Październik1 - 0
- 2011, Lipiec7 - 4
- 2010, Październik1 - 1
- 2010, Lipiec2 - 8
- 2010, Czerwiec2 - 3
- 2010, Maj2 - 6
- 2010, Kwiecień6 - 11
- DST 107.23km
- Teren 20.00km
- Czas 06:52
- VAVG 15.62km/h
- VMAX 39.30km/h
- Temperatura 24.0°C
- Sprzęt Czarna Strzała
- Aktywność Jazda na rowerze
Powrót do Załęczańskiego Parku Krajobrazowego
Niedziela, 27 czerwca 2010 · dodano: 27.06.2010 | Komentarze 0
Wracamy razem z ładną pogodą na szlaki rowerowe, wybieramy wyjazd do Załęcza, by przejechać wzdłuż Liswarty przez sam środek Parku Krajobrazowego, jest to więc kontynuacja naszej kwietniowej wycieczki. Tym razem ruszamy żelazną trójką, czyli Patki z zupełnie nowymi łokciami i kolanami a także pięknym czerwonym kaskiem :-), Jarek i ja.
Okolice są nam oczywiście doskonale znane więc jedziemy jakby z drugiej strony czyli z zachodu na wschód od Załęcza do Bobrownik. Jazda do celu jest bardzo przyjemna, wieje lekki wiaterek, chmurki poruszają się bardzo leniwie, słońce nie jest dokuczliwe słowem idealnie. Mijamy po drodze wioski, pola, lasy. W Załęczu zatrzymujemy się by uzupełnić wodę oraz zrobić małe zaopatrzenie. Przystanek w altance pod sklepem jest okazją do dyskusji o wyższości wina nad piwem w kontekście wpływów kultury cywilizacji starożytnego wschodu i zachodu na Europę i wczesnośredniowieczną Polskę :-) Dyskusja jest otwarta i wielokrotnie będziemy zapewne jeszcze do niej wracać.
Spod sklepu z którego patrzy na nas plakat Jarosława Kaczyńskiego ruszamy w dalszą drogę. Szybko odnajdujemy właściwy kierunek i zmierzamy w stronę rzeki Liswarty. Wszystko idzie zgodnie z planem, rzeka jest, nawet kajaki pływają ale niestety nie ma żadnej drogi. Robimy więc zwrot o 180 stopni i po kilkuset metrach znajdujemy drogę biegnącą we właściwym kierunku, ruszamy więc wzdłuż rzeki żółtym szlakiem rowerowym. Po krótkiej przyjemnej jeździe Jarek znajduje szlak zielony biegnący bliżej rzeki i nie wiedzieć czemu skręcamy i jedziemy nim. Słabe strony tego rozwiązania od razu można zauważyć, wzdłuż drogi wiele stojącej wody ale dopóki się jedzie to nie zwraca się na takie szczegóły uwagi, gorzej jak woda stoi tam gdzie nie powinna :-) Kiedy tylko się zatrzymamy by sforsować lasem rozlaną wodę stojącą na drodze zewsząd pojawiają się ogromne ilości komarów, jedynym wówczas ratunkiem jest rower pod pachę i w las. Po chwili kolejne rozlewisko. Przy następnej stojącej wodzie Jarek rzuca straszliwe „poczekajcie chwile sprawdzę czy jest przejście”, poczekajcie w moim i Patki języku znaczy „nie dajcie się zeżreć komarom”. Zwiadowca wraca i mówi, że przejścia nie ma, ale właśnie zobaczyliśmy, że idzie jakiś miejscowy człowiek z rowerem i firmowych gumowcach ze stomilu, więc pytamy czy jest jakaś droga by ominąć to bagno. Jak się po raz kolejny okazuje, miejscowi zawsze znają jakieś przejście, tym razem było to „tu niedaleko za brzózkami”. Jak wleźliśmy w ten las to masakra o ścieżce oczywiście można zapomnieć wszędzie, wysokie trawy, połamane gałęzie, zryta ziemia, i idziemy tak z 15 minut w jakąś stronę. Patki błagalnym głosem „ja chcę na asfalt”, Jarek ma lepszy humor i mówi „mieliśmy zjeść lunch a sami zostaniemy zjedzeni przez komary”, była to sama prawda.
Kolejnym odkryciem tego pieszego marszu przez las jest taki oto fakt, że jeśli zobaczy się jakieś worki ze śmieciami w lesie, jest to pewny sygnał, że niedaleko jest droga. I tak jest. Wracamy więc na nasz żółty szlak z którego zjechaliśmy by być bliżej rzeki :-)
Mija kilka minut i wyjeżdżamy w Bobrownikach na moście. Stąd już niedaleko na górę Zelce, gdzie robimy dłuższy postój na polanie na wysokości 228 m npm :-) Zebranie się do powrotu jest bardzo trudne, nikomu się nie chce, atmosfera i pogoda rozleniwia, no ale cóż kiedyś trzeba ruszyć w drogę powrotną. Wracamy jak w kwietniu przez niesamowicie piękne drogi w Wężach, dalej przez Kiedosy, Szczepany itd...
Odwozimy Patki do samego niemal domu i ruszamy małym łukiem przez Kłobuck, Wręczycę do Czewy.
Zobacz zdjęcia